Kiedy w poniedziałek rano dowiedziałem się, że „szalony” ulramaratończyk z Pruski Wielkiej koło Augustowa, Piotr KURYŁO, przybędzie za dwa dni do Łosic, to wiedziałem tylko jedno – nie mogę się z nim nie spotkać! Nie może na trasie jego kolejnego ekstremalnego wyczynu zabrakną biegaczy z Yulo!
Szybkie info na Endo, później e-mail do wszystkich członków i proszę! W czwartek rano w liczbie pięciu osób zjawiliśmy się przy kościele p.w. Św. Zygmunta w Łosicach, aby towarzyszyć sympatycznemu biegaczowi z Podlasia w jego trudzie. Kasia Skolimowska, Michał Michaluk, Krzysztof Sikorski, Tomek Wakuła i ja! Gotowi do rozpoczęcia fascynującej – jak mniemaliśmy – przygody. Miłe powitanie, szybkie zapoznanie, pamiątkowe foty i … do roboty!
Tego dnia, tj. 20 marca Piotr, który pięć dni wcześniej wybiegł ze Studziennicznej i zamierza dobiec do Rzymu na kanonizację „Największego z Rodu Polaków” - bł. Jana Pawła II (27 kwietnia), zaplanował 63km. Łosice – Mostów – Międzyrzec Podlaski – Radzyń Podlaski – Borki. Oto i nasze wyzwanie! Tylko, że my nie ciągnęliśmy za sobą ponad 70cio kilogramowego wózka, jak on.

Po krótkiej modlitwie i dwustu metrowej przebieżce rozpoczęliśmy wspólne biegowe pielgrzymowanie. Na początku spokojne „obwąchiwanie”, jakby to powiedzieli miłośnicy czworonogów. Z czasem coraz śmielej i więcej wspólnych pytań, rozmów, śmiechu i … „zdrowasiek” odmawianych w biegu, bo to przecież pielgrzymka. Kilometry szybko mijały, a my wciąż w dobrej formie. Okazało się też, że biegnie z nami Sylwek Jaciuk, który tydzień temu na Halowych Mistrzostwach Świata Federacji INAS-FID (federacja sportowców  z upośledzeniem intelektualnym) w Lekkiej Atletyce w Remis we Francji zdobył srebrny medal w biegu na 800m (1’57’’) i złoty w sztafecie 4x200m!

Nasza trasa wiodła krajową 19-tką. To raczej nie najszczęśliwszy pomysł, bo ruch drogowy duży, ale to najkrótsza droga do celu. Zdecydowana większość kierowców z ogromną cierpliwością i wyrozumiałością odnosiła się do nas, pozdrawiając przy tym życzliwie i podziwiając, Piotra nade wszystko ma się rozumieć.

Podczas biegu Piotr dużo wspominał też o swoich dotychczasowych wyczynach. Jak to po trzydziestce odkrył radość i potrzebę biegania. Jak w 2007 roku przebiegł Polskę wszerz (z Terespola do Frankfurtu nad Odrą) i wzdłuż (z Jastrzębiej Góry do Zakopanego). Jak nikomu nieznany „ultras” z Polski do ostatnich kilometrów walczył ze Scottem Jurkiem o zwycięstwo w Spartathlonie (246km) i zajął ostatecznie miejsce drugie (nie mając przy tym własnej ekipy wspierającej, a mając zaś po 190km potężne problemy żołądkowe). Warto też wspomnieć, że na te zawody pobiegł! Wyruszył z Augustowa i samotnie w ciągu 42 dni  pokonał ponad 4000 km przybywając do Aten! Opowiadał, jak chyba swoją skromnością i prostotą ujął nawet mera Sparty, a jej patriarcha przekazał mu dar od wspólnoty prawosławnej za chrześcijańskie świadectwo – publiczne wyznanie wiary w Jezusa Chrystusa na mecie przy pomniku Leonidasa, starożytnego króla Sparty.

„Biegacz z żelaza” opowiadał, jak niespełna rok później w ciągu 53 dni przebiegł, „ciągnąc za sobą mieszkalny wózek”, z Fatimy w Portugalii (15.03.2008) przez Lourdes i Częstochowę do Studzienicznej, bo o wodę z tych uświęconych miejsc prosili go chorzy. Kiedy zaś wrócił wyjaśnił: „Mam wodę ze źródeł w Fatimie i Lourdes, miejsc słynących cudami, teraz tylko od chorych i cierpiących będzie zależało, czy im pomoże, bo sama woda nic nie zdziała bez silnej wiary”. Na potwierdzenie przywołuje świadectwo swojego kolegi - również biegacza, który miał raka stopy. Żaden lekarz nie chciał podjąć się bardzo niebezpiecznej operacji, groziła mu amputacja. Dziś biegają na treningu nieraz razem…

Barwnie opisuje, jak zwykły murarz zadziwił świat, gdy jako pierwszy człowiek przebiegł ziemię dookoła. Wcześniej zdecydował i obiecał żonie, że to będzie jego ostatni bieg - „Bieg dla pokoju”. Odwiedzał miejsca którymi wstrząsały zamachy terrorystyczne, mając nadzieję że zwróci uwagę światowych przywódców na cierpienie zwykłych ludzi w konfliktach zbrojnych. Wystartował 7 sierpnia 2010 roku z rynku Zygmunta Augusta w Augustowie i biegnąc na zachód przebiegł Polskę, Niemcy, część Holandii, Belgię, Francję, Hiszpanię i Portugalię. Z Lizbony przeleciał samolotem do Nowego Jorku, skąd biegiem ruszył na zachód. Pokonawszy 13 stanów dotarł do San Francisco. Dalej przeleciał samolotem przez Pekin do Władywostoku. Przebiegł Syberię, część Kazachstanu resztę Rosji na koniec Łotwę i Litwę meldując się w rodzinnych stronach 6 sierpnia roku 2011. Przemierzył 20 tysięcy kilometrów, a całą wyprawę opisał w książce „Ostatni maraton”.  Za ten wyczyn został uhonorowany w 2012 roku tzw. Kolosem (najbardziej prestiżową polską nagrodą podróżniczo-eksploracyjną) w kategorii „Wyczyn Roku”, otrzymując przy tym również nagrodę publiczności i dziennikarzy. Swoją prezentację rozpoczął wówczas słowami: „Zdobywamy ośmiotysięczniki, wędrujemy na bieguny, schodzimy do najgłębszych jaskiń, przemierzamy tysiące kilometrów na rowerze czy biegając, ale czy wracając z tych wypraw potrafimy podziękować Opatrzności Bożej, że szczęśliwie wróciliśmy do naszych domów i rodzin?”

Po roku bez aktywności sportowej „dobrotliwa żona zlitowała się” jednak nad Piotrem i zezwoliła, by realizował dalej swoje pasje. Postanowił więc, że tym razem zwróci uwagę na problemy osób niepełnosprawnych. I tak dnia 7 października 2012 roku wystartował kajakiem z Gdańska po Wiśle w górę rzeki, aż do jej źródeł, z hasłem wymyślonym przez swojego kolegę Adama „Zawsze pod prąd”, „Gdyż osoby niepełnosprawne często tak właśnie się czują” - mówi.
Z sentymentem opisuje Piotr swoją ubiegłoroczna wyprawę - rowerowy maraton pokoju. Podróż rozpoczął w Lizbonie, a zakończył po niemal 4 miesiącach i pokonaniu 15 tys. km we Władywostoku.

Polski Forrest Gump teraz biegnie do Watykanu. I my z nim! To bardzo ciekawa przygoda. I na pewno na długo pozostanie w naszej Yulowej pamięci. Żal było się rozstawać, ale po 30km w Międzyrzecu wielu musiało wrócić do swoich zajęć i obowiązków. Ja zaś mogłem jeszcze towarzyszyć Piotrowi. Zaopatrzony w kanapki i „ful wypas” jedzonko (dzięki Kasiu!) pobiegłem dalej. Biegacze się zmieniali po krótszym czy dłuższym dystansie, a ja wciąż obok Piotra, który patrząc w moją stronę uśmiechał się i powtarzał: „Podziwiam. Ale jak ja mówię, to naprawdę podziwiam”. Był więc i Radzyń i Borki (miejsce noclegu), a dnia następnego jeszcze Kock i Dęblin. Wspólnie prawie 120km pięknej biegowej przygody i wspólnej modlitwy. Kiedy piszę te słowa Piotr biegnie już przez Słowację oddając hołd bł. Janowi Pawłowi II i niosąc wszystkie intencje, które ciągle ludzie mu powierzają m.in. śląc smsy. Teraz już biegnie sam.
Na co dzień Piotr jest zwykłym człowiekiem, mieszkającym w małej miejscowości. Pracuje jak mówi „w akordzie” w małej firmie budowlanej z bratem. Ma też swoje, ludzkie problemy – utrzymanie rodziny, wychowanie córek, trud pracy na roli. Swego czasu borykał się z problemem alkoholowym, który pokonał po odbyciu pielgrzymki rowerowej do Częstochowy w tej intencji. Wierną towarzyszką wspomnianej wyprawy była jego żona. Razem wytrwale się do niej przygotowywali i razem ukończyli ją w ciągu 5 dni pokonując ponad 500km.

Dziś Piotr Kuryło ma za sobą ponad 60 oficjalnych maratonów i ponad 20 biegów ultra. Krótszych dystansów nie liczy na razie. Mówi, że „może na emeryturze zrobi podsumowanie” i ciągle się uśmiecha. Kiedy w Międzyrzecu Podlaskim podczas przerwy obiadowej zapytaliśmy go, skąd w nim tyle radości, tyle siły, odpowiedział krótko „Z wiary. Człowiek wierzący musi być radosny!” A kiedy zapytałem, o czym myśli podczas długich godzin biegu, usłyszałem „Podziwiam krajobrazy i odmawiam różaniec”.

Właśnie wysłałem mu smsa o treści: „Podziwiam i pamiętam w modlitwie”.  Odpisał jak zwykle, krótko i na temat „Dziękuję” i uśmieszek.
No cóż, po trzydziestce dopiero życie (biegacza) się zaczyna - jak maraton po 30tym kilometrze…Marcin

PS. Piotr następnego dnia po kanonizacji z Rzymu biegnie na Węgry. Tam, 7 czerwca bierze udział w VIII Ultrabalaton 212km (bieg ultra dookoła Balatonu), aby zdobyć kwalifikację do 32. Spartathlonu (26-27.09.14).
Oczywiście do Grecji też będzie biegł z Polski. W sierpniu zatem znów się spotkamy.

Wspierają nas:

 

nowakdom logosed foldruk Merkury elkom entertel real