Do udziału w Biegu Rzeźnika nie trzeba było nas długo namawiać. Zawsze na szlaku w myślach powtarzam sobie, że to już kolejny raz i wystarczy ….. i co roku wracam. 4 raz już walczyłem ze sobą na bieszczadzkiej trasie. W tym roku Rzeźnik zapowiadał się rekordowo - zgłosiło się ostatecznie ponad 600 drużyn a i na Bieg Rzeźniczka biegacze dopisali bo było ich ponad 500.

Przygotowania do wyjazdu przeszła jakoś bez napinania się, jechaliśmy z YULO w dwie drużyny z tą różnicą, że zamieniliśmy się osobami w drużynie tak aby zawodnicy byli na podobnym poziomie. Ja biegłem z Michałem Powałką a Tomek Korzeniowski z Marcinem Olkiem. Para nr 2 to już poziom mistrzowski – w planach czas poniżej 12 godzin i wersja hadr core na 100 km!!!!

Po przyjeździe do Cisnej szybkie meldowanie się na kwaterach i szybki wymarsz do biura zawodów po pakiety startowe. To już mój 4 Rzeźnik ale takiego rozmachu organizacyjnego nie widziałem jeszcze. Duża scena, sporo wystawiających się firm ze sprzętem biegowym i akcesoriami, pakiety wypasione, rzeźniczy buff, fajna koszulka (szkoda , że bez napisu finisher L). Po powrocie z biura pojedliśmy pyszne naleśniki, po piwku ursa ultra running specjal J i grzecznie w łóżeczkach bo w nocy start.

Start odbył się ja zwykle kilka minut po wschodzie Słońca, o 3.30, z Komańczy.

O d wielu lat w końcu pogoda była właściwie idealna – chłodno i pochmurnie, ale bezdeszczowo, wręcz sucho J. Nareszcie bez błota które zawsze strasznie utrudniało walkę na trasie.. Deszcz czasem tylko lekko siąpił.

Trasa na początku prowadziła szutrową drogą, szeroką na tyle, że towarzystwo ładnie się rozbiegło, peleton rozciągną i można było spokojnie napierać J. W niektórych miejscach było jednak błotko ale w ilościach śladowych

Jak zwykle po 8 km przywitały nas już te prawdziwe Bieszczady z podejściem na Chryszczatą, błotka było mało a strumienie wystarczyło przeskoczyć. Pamietam edycje, że te strumyki miały ponad łydkę wody i bez zamoczenia butów się nie dało przejść. Witają nas urokliwe Jeziorka Duszatyńskie. Podbieg na Chryszczatą ogarniamy w miarę szybko. Marcin Olek i Tomek Korzeniowski są już kilkanaście munut przed nami ale oni to inna liga już J. Miejscami biegniemy po leśnych ścieżkach, którymi zwozi się drewno z lasu.

Na razie jest dobrze ale już jako doświadczeni Rzeźnicy wiemy , że prawdziwy bieg zacznie się dopiero od Cisnej.. Spokojnie ale w dobrym tempie wciągamy kolejne kilometry, popijamy izotonik i co 50 min do godzinki zel albo batonik.

Dobiegamy na pierwszy przepak na przełęczy Żebrak. Szybkie uzupełnienie wody w camelbakach i lecimy bez zbędnego zasiadania J

Ten odcinek od Żebraka jest usłany krótkimi ale dosyć stromymi podejściami. Wołosań też daje w kość ale dajemy radę. Na razie jest dobrze, za dobrze. Mam w pamięci poprzednie edycje z kryzysami i męczarnią na podejściach, mokrymi butami. Dobiegamy do wyciągu narciarskiego i  drogą w dół pod wyciągiem narciarskim zbiegamy w kierunku przepaku.

Przepak umiejscowiony jest na orliku za torami. W zeszłym roku zabawiliśmy tam aż 40 min wiec mamy z Michałem mocne postanowienie szybkiego przebrania i uzupełnienia wody. Przed przepakiem dzwoni do mnie brat Korzonka Michał i mowi, że chłopaki już sporo przed nami!!!! Qrde dają ostro i widzę, że czas 12 godzin to wciągną chyba ze sporym zapasem!!!! My na przepaku żadnych zbędnych pierdółek. Wychodzimy po 10 min, nie jest źle….. za torami moje ulubione ostre podejście pod Jasła….. zawsze tu cierpiałem …J ale damy rade. Michał to doświadczony góral, kilka setek już ogarnął wiec licze na jego mobilizację na trasie. Lekko nie ma trzeba ostro dawać nogom w d…. .

Na Małe Jasło wchodzimy dosyć żwawo ale zmęczenia daje już znać o sobie. Wchodzimy na Jasło, piękne widoki zapierają dech w piersiach. Wcześniej tylko, las, mgła a teraz w końcu widać piękno Bieszczad.

Ale nie ma czasu za dużo wiec dupa w troki i lecimy dalej na szczyt Okrąglika. Później kierujemy się na Fereczatą. Powoli dają znać czwórki, zbiegi są makabryczne dla nóg, zawsze bolą, wbrew laikom nogi bardziej cierpią na zbiegach niż na podejściach.  Na szczęście dosyć szybko wpadamy na słynną monotonną drogę Mirka i obiecaliśmy sobie z Michałem ze nie ma lelum polelum i musimy ją przebiec, bez marszu. To jedyny odcinek gdzie można urwać minuty.

W Smereku na przepaku mamy czas 7 godzin i 49 minut. Ładnie!!!! Mamy w zasiegu 12 godzin!!!!! Ale chłopaki tzn Marcin i Tomek ostro poczynają , są sporo przed nami i na 100% ogarną w extra czasie hardcora… może na 99% bo w górach nigdy wszystkiego nie da się przewidzieć.

I tu nasz  optymizm się konczy Na podejściu pod Smerek utwierdzam się, że nie damy rady złamać 12 godzin. Kryzys mnie dopadł lekki, Michał mnie pogania. Jest bardzo ciężko. Błota nie ma ale strome i długie podejście daje się we znaki. Wchodzimy miarowo ale dosyć wolno.  Ojjj Smerek wchodzi w nogi, podejście mega strome,  dobrze, że podpieramy się kijami …dłuuugooo to trwa ale  jesteśmy na Smereku! Przed nami Przełęcz Orłowicza. Dobiegamy tam, mijamy przełęcz i znowu się wspinamy  na Połoninę Wetlińską. Widoki piękne, teraz dopiero widać piękno Bieszczad… rekompensata za cały pierwszy etap. Mamy już ponad 64 km w nogach. Lecimy połoninami, czekam jak na zbawienie na schronisko na Chatce Puchatka, chce tam chwilke odsapnąć ale ostry głos Michała mowi, ze nie i koniec, mamy leciec dalej J no cóż, nie ma lekko, wiem, ze ma racje ale 3 min posadzilismy tylki na lawce, cola wypita i sa sily na dalszą  walkę. Jest dobrze, już mało zostało do mety…. Ostatania caryńska tez jest trudna ale to już tylko 8 km i koniec. To podtrzymuje mnie na duchu.

Co chwilę się potykamy o kamienie na szlaku ale dajemy radę i jesteśmy na przepaku w Berehach. Czas 10 godzin i 59 minut, 12 godzin już dawno wymazałem z pamięci ale 13 jest w zasiegu. To i tak lepiej od zeszłego roku o ponad 2 godziny. W marzeniach nie liczyłem na taki czas. Dopiero na mecie dowiedziałem się, że te 10:59 to Korzonek z Oluniem to już na hardcora wychodzili!!! Ale czas!!! W innych edycjach byliby w pierwszej 10!!!!

Podejście pod caryńską atakujemy nawet szybciej niż Smerek. Swiadomosc ze to już koncowka niesie nas ale obaj nogi mamy strasznie skatowane, obaj już jedziemy na oparach. Na szlaku kamienie, po których ciężko nawet chodzić, a co dopiero truchtać. Ze szczytu widać już ścieżkę, biegniemy, mięśnie bolą jak diabli, ale dajemy rade…. Skrajnie wyczerpani. Biegniemy prawie przez całą połoninę i na końcu widać już zejście do Ustrzyk. Jest dobrze, trochę schodów leśnych i ostatnią czesc szlaku cały czas z górki biegiem, chcemy te 13 godzin złamać. Nogi już nie dają rady, a każdy napotkany turysta mowi, ze już blisko, tylko ja wiem, ze mamy jeszcze 3 km wiec jeszcze trochę Słychać już metę a most w Ustrzykach coraz bliżej – nie widać go, ale wiemy ze tam jest, patrze na garmina…. Qrwa jednak nie złamiemy 13 godzin!!!!! Nie dalo rady … luzujemy trochę, truchtamy już powoli, nie ma napinki…..wreszcie jest! Most – meta w Ustrzykach. Kilkaset metrow przed metą widzimy znajome twarze…. Nasi …. Basia i Krzysiek z dziewczynkami nas dopingują!!!!!!  Już koniec….. jestem szcześliwy, po raz kolejny…  czas 13:05 ale wiem, ze to extra wynik, adrenalinka odpuszcza. Na mecie czeka na nas niezastąpiony przyjaciel Zdzisiek Sawicki z Anią i Necią, pomagają usiąść, podaję piwko i jedzenie. Mamy transport do Cisnej…. Jest pięknie…. Wiemy, ze Korzonek z Oluniem wykrecili boski J czas 10:39 i polecieli na hardcora, rewelacja, wszystkim  się udało. A jutro my będziemy dopingować naszych Rzezniczków. Ale rola kibica jest fajna J

Po raz kolejny daliśmy radę, na Smerku obiecałem sobie, ze 4 razy wystarczy, ze tylko triathlonik, maraton po plaskim i polowki…. Ale to było kilka godzin temu. Teraz wiem, ze za rok znowu tu będę, to moja mala mekka, moja coroczna pielgrzymka piesza. Dzieki Michalowi Powalce, Tomkowi Korzeniowskiemu i Marcinowi Olkowi za wspolna walkę na trasie czerwonego szlaku, dzięki wszystkim rzeźniczkom za doping na mecie, za wspólny wyjazd i wyprawę… no i do zobaczenia za rok Bieszczady!!!!!

 

XI Bieg Rzeźnika - Komańcza – Ustrzyki Górne 80km

Korzeniowski Tomasz  Olek Marcin MM               Yulo Run Team Siedlce I                           10h39:35,5

Hardcore 100 km             14h57:00            

XI Bieg Rzeźnika - Komańcza - Ustrzyki Górne 80 km

Kuźma Karol   Powałka Michał   MM       Yulo Run Team Siedlce II                               13h05:38,8       

 

Czasy Rzeźniczków

96.           Sawicki Zdzisław M(86)       yulo run team Siedlce                                            3h18:57

125.        Jozwiak Krzysztof M(112) yulo run team Siedlce                                               3h24:18

137.        Korzeniowski Michal M(120) yulo run team Siedlce                                          3h28:21

138.        Jozwiak Barbara K(18) yulo run team Siedlce                                                      3h28:21

363.        Marciniuk Agata K(96) yulo run team Siedlce                                                     4h26:30             364.        Kuźma Maciej M(268) yulo run team Siedlce                                                      4h26:34

Wspierają nas:

 

nowakdom logosed foldruk Merkury elkom entertel real